Antica

Antica https://www.antica.pl
A boat, an old-timer, a concept of slow sailing.

Idą zmiany. Średnia wieku załoganta Antiki znacząco spadła. 🙂 W sobotę odbyła się na Antice inauguracja programu "Nowa F...
07/07/2025

Idą zmiany. Średnia wieku załoganta Antiki znacząco spadła. 🙂
W sobotę odbyła się na Antice inauguracja programu "Nowa Fala". W lipcu i wrześniu młodzież ze Stowarzyszenia 180 Stopni w Nowym Porcie, weźmie udział w programie, którego są jednocześnie uczestnikami i twórcami. Programie, który poprzez żeglarstwo, wzmocni i da im siłę aby mogli mierzyć się z trudną codziennością, ale również da im wiarę w siebie i kapitał na przyszłość. “Nowa Fala" to program, który ma początek, ale nie ma końca. To uczestnicy zdecydują o jego ostatecznym kształcie. Dopingujcie!

01/07/2025

Czas na spotkanie z Anticą – żaglowcem, który ma już 72 lata! Zbudowany w 1953 roku w Ustce, przez 27 lat pełnił rolę kutra rybackiego. 🪝🐟 W 1980 roku Jerzy Wąsowicz postanowił go kupić i przemienić w jacht oceaniczny. 🌊

Po dziesięcioletnim remoncie, ożaglowaniu i przygotowaniach, Antica wypłynęła z Gdańska w 1991 roku na sześciu latach wyprawy dookoła świata! 🌍 Od tego czasu żaglowiec odbył niezliczone rejsy po Europie, Ameryce i Bałtyku, biorąc udział w ekspedycjach i zlotach żaglowców. Dziś Antica wciąż pływa, zabierając spragnionych przygód żeglarzy na pokład!

Macie ochotę poczuć wiatr w żaglach i dowiedziec się więcej o jednostce, która odwiedziła różne zakątki świata? Wybierzcie się na 3-godzinny rejs, który rozpoczyna się w kanale portowym i kończy na Zatoce Gdańskiej na pokładzie Antica! ⚓

🎟️ Bilety na rejs: https://balticsail.pl/kup-bilet/
🎟️ Bilety na paradę żaglowców: SOLD OUT
ℹ️ Więcej informacji: https://balticsail.pl/

Wymiary żaglowca:
Długość: 16,20m | Szerokość: 4,50m | Zanurzenie: 2,10m | Powierzchnia żagli: 126m²

📸Werbrand & Unicorns - uskrzydlamy idee, WeS And Unicorns - Fotografia Mobilna

[30 lat temu] - "Wyspa Komodo okazuje się ścisłym rezerwatem. Nie wolno poruszać się po niej bez przewodnika, ma to zape...
26/06/2025

[30 lat temu] - "Wyspa Komodo okazuje się ścisłym rezerwatem. Nie wolno poruszać się po niej bez przewodnika, ma to zapewnić przybyszom bezpieczeństwo (…) Po południu umawiamy się z przewodnikiem na poszukiwanie w dżungli słynnych waranów. (…)
Wyglądają na bardzo powolne, ale są niesamowicie szybkie w ataku. Ich bronią jest zabójcza flora bakteryjna w jamie ustnej. Ukąszone zwierzę ma tylko kilka godzin życia. Za uciekającym niespiesznie podąża waran, aż odnajdzie już padłą ofiarę. (…)
Po dwóch godzinach marszu dochodzimy do głębokiego parowu, w którym znajdujemy kilka osobników. Wracamy na wybrzeże już o zmroku. Przewodnik jest nieco zaniepokojony i pilnie się rozgląda. Czasami każe nam się zatrzymać. Sprawdza chaszcze i drogę przed nami. Nic dziwnego. To jest pora, w której warany wybierają się na łowy."

Po kilku dniach na lądzie i paru poprawkach pod linią wodną, Antica wróciła do swojego naturalnego środowiska :) Zaczyna...
23/06/2025

Po kilku dniach na lądzie i paru poprawkach pod linią wodną, Antica wróciła do swojego naturalnego środowiska :) Zaczynamy sezon! Do zobaczenia na Paradzie Świętojańskiej 28.06 na Zatoce!

[30 lat temu] - "Powoli przesuwamy się do środka zatoki. Głośno rozmawiamy ze sobą, jeszcze podekscytowani ostatnimi man...
16/06/2025

[30 lat temu] - "Powoli przesuwamy się do środka zatoki. Głośno rozmawiamy ze sobą, jeszcze podekscytowani ostatnimi manewrami. Napięcie powoli opada. W zatoce, jak w studni, kompletna ciemność. Tylko gdzieś w górze, na tle postrzępionych krawędzi krateru, widać rozgwieżdżone niebo. Wyłączamy silnik i zanurzamy się w ciszę. Zatoka pełna jest tajemniczych cieni rzucanych przez wysokie góry. Co jakiś czas z lądu dochodzą do nas odgłosy dżungli – jakieś pomruki zwierząt i głosy nocnych ptaków. Niesie się to dziwnym echem przez uśpioną zatokę.
Nikt nie idzie spać. Siedzimy wszyscy na pokładzie i chłoniemy tę niecodzienną, a raczej nieconocną atmosferę.
Do świtu już blisko. Odgłosy dżungli zmieniają się, budzą się ptaki. Za wschodnią, poszarpaną granią krateru niebo powoli zmienia kolory, nabiera stopniowo barw żółci i różu, w końcu nieśmiało przebijają się pierwsze promienie słońca. Padają na przeciwległe zbocza krateru, rozpoczynając swoistą grę światła i cieni. Przygotowuję poranną kawę dla wszystkich. Czy może być coś piękniejszego niż zapach świeżej kawy o piątej nad ranem, po pełnej napięcia nocy spędzonej na pokładzie?

[30 lat temu] - "Trzynastego czerwca przed wieczorem jesteśmy na podejściu do Lina Strait. W miarę zapadania ciemności w...
14/06/2025

[30 lat temu] - "Trzynastego czerwca przed wieczorem jesteśmy na podejściu do Lina Strait. W miarę zapadania ciemności wchodzimy coraz głębiej w cieśninę. Miejsce o szerokości dwóch do trzech mil, z poszarpanymi, skalistymi, wysokimi brzegami nie robi dobrego wrażenia. Przed nami na horyzoncie zagradza drogę jakiś ciemny masyw skalny. Na szczęście mamy dokładne mapy. Andrzej pilnuje GPS-u i sondy, Maciek czujnie wypatruje na dziobie, ja w stałym miejscu, przy sterze.
Tymczasem rozpoczyna się przypływ i wsysa nas coraz mocniej. Nasza prędkość ciągle rośnie. Po godzinie mkniemy już z prędkością dziesięciu węzłów. Wspaniała żegluga, pełna napięcia, ale i niebezpieczna.
Na to, co się dzieje, mamy niewielki wpływ. Staram się trzymać jacht w głównym nurcie prądu. Teraz naszym najistotniejszym problemem jest odnalezienie w masywie skalnym prawego brzegu wejścia do zatoki Soro Lia. Jeśli je miniemy, to mamy małe szanse wrócić pod dziesięciowęzłowy prąd. Na wszelki wypadek włączam silnik. Andrzej z dołu podaje głośno odległość od wejścia: najpierw trzy mile, później dwie, pół mili i wreszcie okrzyk: – Teraz!
Skręcam gwałtownie w poprzek nurtu i daję całą naprzód. Antica próbuje wyrwać się z głównego prądu. Jak na ten manewr, to szybkość w dalszym ciągu jest zbyt duża. Na domiar złego wcale nie widzę wejścia do zatoki, które ma stanowić wyrwa w bocznej ścianie krateru. W ciemności pędzimy w stronę skalnej ściany. Nerwy napięte są do ostateczności.
– Wszystko jest w porządku! – krzyczy ze środka Andrzej.
Raptem, w kolejnej odsłonie księżyca, widzę czarną przestrzeń wejścia. Prąd słabnie. Po chwili jesteśmy w środku. Wrażenie – jakbyśmy z jednego świata przenieśli się w drugi. Oaza ciszy."

[30 lat temu] - "Czekając na pranie, zwiedzamy wioskowy port. Jest to niewielkie kamienne molo, do którego właśnie dobij...
07/06/2025

[30 lat temu] - "Czekając na pranie, zwiedzamy wioskowy port. Jest to niewielkie kamienne molo, do którego właśnie dobija mały prom. Ku naszemu zdziwieniu na przednim deku stoi spokojnie wielki b*k koloru kawy z mlekiem. Z jednej strony obstawiony jest skrzynkami z mandarynkami, z drugiej dwoma skuterami. Resztę wolnej przestrzeni na pokładzie i na nadbudówkach wypełniają ściśnięci niewyobrażalnie ludzie. Stateczek nieźle pochylony na prawą burtę powoli składa się do nabrzeża. Mam wrażenie, że lada chwila wywróci się do góry dnem.
Na razie wszystko jednak odbywa się bez zakłóceń, aż do momentu, kiedy trzeba wyprowadzić b*ka na nabrzeże. Właściwie to on sam decyduje, że pora wysiadać, ruszając w kierunku nabrzeża. I widać, że nie ma takiej siły, która by go od tego powstrzymała. Najpierw naciera na ścianę skrzynek z mandarynkami. Za chwilę pod jego nogami jest pomarańczowo. Podobnie jak na wodzie wokół stateczku. B*k niezwykle zgrabnie skacze na nabrzeże i rozpędzając ludzi, rusza galopem w stronę miasteczka. Za nim pędzi jego właściciel, starając się złapać ciągnący się po ziemi postronek. Za chwilę giną za pierwszymi budynkami głównej ulicy."

[30 lat temu] - "Jimi przedstawia nam Siti, mówiącą po angielsku młodą dziewczynę z lokalnej szkoły turystycznej. Siti p...
03/06/2025

[30 lat temu] - "Jimi przedstawia nam Siti, mówiącą po angielsku młodą dziewczynę z lokalnej szkoły turystycznej. Siti przez następne kilka tygodni będzie naszą przewodniczką po archipelagu, tłumaczką i trochę kucharką. (…)

Siti prowadzi nas do swojego domu znajdującego się wysoko na wzgórzu i przedstawia rodzicom. Dom jest bardzo ubogi, są w nim tylko dwa krzesła. Posłania leżą na podłodze, ściany wytapetowane gazetami, ale wnętrze jest bardzo czyste. Ojciec Siti jest nauczycielem Koranu w miejscowej szkole. Wygląda bardzo dostojnie i poważnie.
Przyjmuje nas serdecznie i poprzez córkę wypytuje o wiele rzeczy.
W pomieszczeniu kuchennym robi się niewielkie zamieszanie, ktoś przybiega z naręczem głębokich talerzy. Potem jakiś chłopiec wnosi do domu kilka dużych orzechów kokosowych, a za chwilę zostajemy poczęstowani sokiem z kokosa. Przed domem gromadzą się kobiety z dziećmi na rękach i trochę dzieciarni. Wszyscy ciekawie zaglądają do środka, ale nikt nie wchodzi. W końcu wychodzimy na podwórze i w tym momencie otaczają nas kobiety z dziećmi i proszą, aby wziąć choć na chwilkę ich dziecko na ręce. Zaskakuje nas ta sytuacja. Biorę na ręce trójkę kolejno podawanych mi dzieciaków, przy dosyć ostrym ich sprzeciwie. Najgorzej wychodzi na tym Diana – jedno z dzieci z wrażenia obficie obsikało jej sukienkę. Później Siti wyjaśnia nam, że dzieci są największym skarbem tej bardzo biednej społeczności i młode matki chcą się nimi koniecznie pochwalić. Macierzyństwo jest dla nich powodem do dumy. (…)

Siti załatwia nam w wiosce pranie pościeli i bielizny – a jest tego sporo. Po godzinie, gdy wracamy do centrum wioski, mijamy wiejską pralnię. Sześć kobiet pierze nasze rzeczy w dużym kamiennym basenie, a czterech małych chłopców nosi wodę do prania ze źródła położonego pięćdziesiąt metrów niżej. (…)

W końcu, po południu, przyjeżdża nasze pranie. Jest czyste i wygląda jak wyprasowane, za całość usługi mam zapłacić... dwa i pół dolara. Ta praca jest warta co najmniej dziesięć razy tyle. Chcę zapłacić więcej, ale Siti się upiera, mówi, że one i tak są szczęśliwe, gdyż miały pierwszą pracę od pół roku. No cóż, niech będzie, nie będę psuł rynku... Z późniejszych opowiadań Siti wynika, że kobiety prały rzeczy do wieczora. Później rozwiesiły pranie na sznurkach i siedziały przy nim do północy, pilnując, aby nic nie zginęło. Gdy zaczął je morzyć sen, zniosły wszystko do jednej z chat i spały tam do świtu. Rankiem pranie znowu powędrowało na sznurki i w miarę, jak przesychało, panie kładły jeszcze lekko wilgotne rzeczy na kamiennym stole i rękoma prasowały aż do wygładzenia."

[30 lat temu] - "Wychodzimy 25 maja wieczorem. Na miłym pożegnaniu przy kei jest cała niewielka Polonia z Darwin. Na pok...
25/05/2025

[30 lat temu] - "Wychodzimy 25 maja wieczorem. Na miłym pożegnaniu przy kei jest cała niewielka Polonia z Darwin. Na pokładzie jest nas czworo: Andrzej, Maciek, Diana i ja. Naszym celem jest Kupang na wyspie Timor. Płyniemy na silniku, morze gładkie jak stół, ani tchnienia wiatru.
Rano mamy wizytę samolotu straży celnej. Krótki meldunek – kto, skąd i dokąd? Australijczycy pilnują swojego ogromnego wybrzeża z samolotów. Dopiero gdy konieczna jest interwencja, wzywają okręty dozorowe. (…)
Około południa przychodzi wiatr i żegluga robi się przyjemna. Po czterech dniach wchodzimy nocą w cieśninę stanowiącą bezpośrednie podejście do portu w Kupangu. Na wodzie istne pływające miasto – kilkadziesiąt łodzi, każda oświetlona silnym światłem ciśnieniowych lamp naftowych. Wymijamy to zbiorowisko i o świcie rzucamy kotwicę w basenie portowym. Zanim się rozwidni, słyszymy śpiewy muezinów z pobliskich minaretów, nawołujących wiernych do pierwszej tego dnia modlitwy.
Znowu jesteśmy w innym świecie. Wywieszamy żółtą flagę kwarantanny i czekamy na jakiś odzew ze strony lądu.

Jest już dostępny najnowszy numer magazynu Żeglarstwo, a w nim  wspomnienie o Jurku napisane przez Gosię Talar-Rybicką. ...
19/05/2025

Jest już dostępny najnowszy numer magazynu Żeglarstwo, a w nim wspomnienie o Jurku napisane przez Gosię Talar-Rybicką. Trochę historii, niepublikowane wcześniej zdjęcia, oraz wspomnienia ludzi, którzy żeglowali na Anitce. Magazyn dostępny jest w salonach prasowych oraz u wydawcy (link w komentarzu).

[30 lat temu] - "Tuż przed zmrokiem do zatoki, w której kotwiczę, zaczęły wpływać duże kutry rybackie z kilkuosobowymi z...
11/05/2025

[30 lat temu] - "Tuż przed zmrokiem do zatoki, w której kotwiczę, zaczęły wpływać duże kutry rybackie z kilkuosobowymi załogami i po jakimś czasie znajduję się w środku kotwiczącej flotylli. Zbliża się wieczór i załogi kutrów poustawiały na pomostach rufowych łodzi piecyki na drewno, porozpalały ogień i przygotowują posiłki. Czuję się coraz bardziej nieswojo w tym towarzystwie. Tymczasem robi się zupełnie ciemno. Przed każdym z piecyków w kucki, na modłę azjatycką siedzi po kilku mężczyzn, refleksy od ognia padają na ich twarze o wydatnych kościach policzkowych i skośnych oczach. Mam wrażenie, że wszyscy patrzą w moim kierunku.
Mężczyźni cierpliwie czekają, aż uwarzy się posiłek – chyba ryba i ryż – rozmawiając cicho, bez żadnych zbędnych gestów. Od najbliższej łodzi dzieli mnie nie więcej niż trzydzieści metrów. Mój niepokój powoli rośnie – nie mam żadnych szans, gdyby chcieli zrobić mi 'kęsim'. Postanawiam, że będę leżał na pokładzie i pilnował jachtu. Przynoszę karimatę, pościel i robię sobie spanie na pokładówce. Załadowanego Wesson & Smitha wkładam pod poduszkę, a shotguna zostawiam nabitego w środku jachtu przy zejściówce. Na łodziach powoli kończy się kolacja, piecyki dogasają. Patrzę cały czas na najbliższą łódź, gdzie trwają teraz porządki po jedzeniu. Nagle w polu widzenia, nie więcej niż pół metra od mojej twarzy, wyłania się zza falszburty twarz krajowca. Mężczyzna – równie dobrze wyglądający na trzydzieści, jak i pięćdziesiąt lat – przygląda mi się przez chwilę, potem uśmiecha i skłaniając głowę, pozdrawia mnie w milczeniu. Jestem kompletnie zaskoczony. Krajowiec tak jak się niespodziewanie pojawił, tak też znika. Leżę przez chwilę zaskoczony tym, co się wydarzyło. Chwilę później wyglądam za burtę, ale nic nie widać. Mimo całego obronnego arsenału i czuwania, gdyby chcieli mi zrobić krzywdę, to nie miałbym wiele do gadania. – z tą myślą biorę pościel z powrotem na dół. Barykaduję się w środku i idę spać. Dręczą mnie jakieś koszmary, wydaje mi się, że ktoś chodzi po pokładzie, ale do rana nic się nie dzieje. O świcie budzą mnie okrzyki i hałas podnoszonych kotwic. Wychodzę na pokład, moi sąsiedzi akurat wybierają kotwicę na dek, pozdrawiamy się nawzajem podniesieniem ręki i przyjaznym uśmiechem. Jest mi trochę wstyd za moje wczorajsze obawy, ale tyle się człowiek nasłuchał o piratach w tym rejonie..."

Bo każda robota wymaga kierownika.
01/05/2025

Bo każda robota wymaga kierownika.

Adres

Szafarnia 6
Gdansk
80775

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Antica umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Firmę

Wyślij wiadomość do Antica:

Udostępnij

Kategoria