02/08/2025
Jeden dzień z trwającej wyprawy: "Wielka Migracja" w relacji Roberta Gondka naszego pilota:
Czwarty dzień w Kenii. Już nie tylko będzie to kolejny dzień w Masai Mara. Za chwilę będziemy lecieć balonem nad jednym z najsłynniejszych miejsc w Afryce. Zobaczę Masai Mara z góry. Zwierzęta, rzeki, sawanna. Cud Natury. Widok z góry.
Jest 4 w nocy. Ciemno i zimno. Wstajemy pełni energii. Pakujemy plecaki. I jedziemy do rezerwatu. Dla takich emocji, widoków i przeżyć warto zrobić więcej.
Szybka powitalna kawa i przejazd na miejsce startu. Na trawie leży 10 balonów. Do balonów przyczepione kosze. Położone na boku. Podzielone na cztery części. Do każdej wejdą 4 osoby. Chociaż nie. Wsuną się. Albo nawet zostaną wsunięte. A później postawione razem z koszem.
Leżymy więc w 16 osób w przykurczu w balonowym koszu. 8 osób na dole. 8 osób na górze. Jak na półkach w sklepie. Odjazd. Kupa śmiechu. Ciekawe doświadczenie.
Balon powoli wypełnia się rozgrzanym powietrzem. Palniki pracują pełną parą. W końcu kosz przekręca się do właściwej pozycji. A my pozycję leżącą zamieniamy na stojącą. Jestem ciekawy, czy po wylądowaniu kosz się przewróci i ktoś będzie musiał zdjąć nas z półek.
Unosimy się w powietrze. Nad horyzontem pojawia się pomarańczowe słońce. Chłód poranka miesza się z gorącym ogniem buchającym do wnętrza balonu. Płynnie w ciszy przesuwamy się w powietrzu nad sawanną.
Z góry widać inaczej. Widać miejsca niewidoczne podczas safari. Stada zwierząt, trawy i ukryte pośród nich oczka wodne. Pojedyncze drzewa, rzeczki i ścieżki wydeptane przez zwierzęta. Są gnu, zebry i bawoły.
W powietrzu unosi się 25 balonów. W każdym 16 osób. Wszystkie niemal bezszelestnie suną nad rezerwatem Masai Mara. Wznoszą się wysoko, po czym niemal opadają na wysokie afrykańskie trawy. Jest NIESAMOWICIE! Jedna z najoryginalniejszych przygód podczas moich afrykańskich podróży. Nie spodziewałem się, że będzie aż tak fajnie.
Przyjemne poranne światło oświetla sawannę. Jest kolorowo. Cicho. Mega!
Mija godzina. Przelatujemy nad ostatnim samotnym drzewem. Lądujemy pośród traw. Kosz nie kładzie się na boku. Nie trzeba nas wysuwać. Sami wychodzimy z kosza. Rozemocjonowani. Zadowoleni. Podnieceni niesamowitą przygodą. Warto było!
W pakiecie jest jeszcze śniadanie. Na sawannie. W samym środku rezerwatu. Pełen wypas. Nawet szampan.
To dopiero początek. Poranek w powietrzu. Zastanawiam się, czy coś może dziś jeszcze przebić ten lot. Spróbujemy.
Wracamy nad rzekę Mara. Do miejsca, gdzie wczoraj rzekę chciały przekraczać stada gnu. Wiem, że dziś antylop będzie jeszcze więcej. Wielkie stada nieustannie wędrują z Serengeti. Trwa kulminacja tego wydarzenia. Wiem, że będą przeprawy. Tylko gdzie? Będziemy czekać do skutku. Cały dzień. W końcu Wielka Migracja, przeprawy i widok tysięcy gromadzących się i wędrujących zwierząt to jest coś, z czego słynie Masai Mara.
Niezliczone stada zebr i antylop gromadzą się nad rzeką, na wzgórzach. Wszędzie. Nie tysiące. Dziesiątki tysięcy zwierząt. A kolejne wciąż nadchodzą. Idą niekończącymi się potokami. Z Serengeti do Masai Mara. Z Tanzanii do Kenii. Jedno za drugim. Ten widok jest kosmiczny.
Trzeba znaleźć dobre miejsce obserwacyjne. I przewidzieć, którędy zwierzęta będą przekraczać rzekę. To nie jest łatwe. Zwierzęta nie są zdecydowane. Krążą pomiędzy kilkoma punktami. Obserwują rzekę. Wypatrują hipopotamów i krokodyli. Boją się ich.
Przeszkadzają też kierowcy samochodów. Chętnych, aby zobaczyć przeprawę jest mnóstwo. Znacznie więcej niż na lot balonem. W zasięgu wzroku ponad 200 samochodów. 200! Niewyobrażalne. Nad wszystkim starają się zapanować strażnicy. Gdyby nie oni, zwierzęta nie miałyby miejsca. I tak mają trudno.
Zwierząt jest tak dużo! Mam wrażenie, że za chwilę po prostu nie zmieszczą się na brzegu. I w końcu będą musiały ruszyć. Rośnie napięcie. Oczekiwania. Emocje. Wśród zwierząt i pośród turystów. Wszyscy wiedzą, że to zaraz się zacznie.
Nagle pojawia się kurz. To znak. Zaczęło się. Pędzimy żeby zobaczyć cokolwiek. Zak (kierowca) znajduje lukę między samochodami. Coś widać. Nie blokujemy zwierzętom drogi. Zwierzęta biegną w kierunku rzeki. Jedno po drugim zbiegają ze skarpy. Wskakują do silnego nurtu rzeki i płyną na drugi brzeg. Widać tylko wystające z wody pyski. Setki zwierząt, jedno po drugim, w długim korowodzie lądują po drugiej stronie. Im się udało.
Między zwierzętami pojawia się przerwa. Część przepłynęła rzekę. Kolejne się zatrzymały. Nawet nieco wycofały. To dobry moment na przetasowanie "kibiców". Większość samochodów odjechała. Ale wciąż kilkadziesiąt pojazdów stoi nad brzegiem. Zajmujemy świetną pozycję. Teraz będzie widać znacznie lepiej.
I nagle kurz! Zwierzęta zaczynają zbiegać że skarpy. Znów to samo. Ale teraz widać lepiej. Widać wszystko. Wychylam się przez przedni szyberdach.
Dziesiątki gnu wpadają do wody. I płyną. Stado głów wystające ponad wodę. Nurt ściąga je daleko. Bezpiecznie dopływają do celu. Próbujące szczęścia krokodyle polują na nie. Z daleka widać, że nie zawsze im się udaje. Antylop jest tak dużo, że nie jestem w stanie zobaczyć, czy którekolwiek polowanie było skuteczne. Skupiam się na stadzie. To jest obłędne. Spektakl trwa. Kurz, nawoływania gnu, tętent antylopich kopyt i wzburzona dziesiątkami płynących i skaczących zwierząt rzeka.
Chwilowy koniec. Przerwa. Zgromadzonych zwierząt wcale nie jest mniej. Kolejna grupa robi sobie przerwę. Chociaż nie! Ostatnia antylopa wskoczyła do rzeki. Płynie samotnie. Nagle z wody wynurza się potężny krokodyl. Płynie z prądem w jej kierunku. Jestem pewien, że ją złapie. Większość jednak kibicuje antylopie. Już jest prawie na brzegu. Niestety. Tuż przed nią otwiera się paszcza krokodyla. Łapie ją w szczęki i wciąga pod wodę. Słychać jęk zawodu. Szamotanina trwa krótką chwilę. Woda kotłuje się. I uspokaja. Zwierzęta znikają. Krokodyl naje się na najbliższych kilka tygodni.
Cieszymy się, że byliśmy świadkami tej wędrówki. Mieliśmy szczęście. Byliśmy w dobrym miejscu o dobrej godzinie. Trudno opanować emocje.
Wystarczy na dziś. To było spektakularne. Trzeba zdążyć wyjechać z rezerwatu przed zamknięciem bramy. A po drodze też coś jeszcze możemy spotkać.
Szukamy lamparta. Nie ma. Są słonie. Ale nie wzbudzają zainteresowania grupy. Jest gepard. Leży w cieniu pod krzakiem. Obserwuje gromadzące w się w pobliżu samochody.
Nad wzgórzami zbierają się deszczowe chmury. Są pięknie oświetlone popołudniowym słońcem. Jaskrawe barwy wzbudzają zachwyt. Zieleń wzgórz Masai Mara. Ciemne grafitowe chmury. Na dodatek żyrafy 🦒 i impale na pierwszym planie. Wow! Niezwykłe zakończenie dnia pełnego emocji. Jutro też będzie ciekawie.
Kolejny termin już za rok... Kenia, Tanzania - "Wielka Migracja"
✅ 17.07 - 2.08.2026