Trafił w szlak

Trafił w szlak Dane kontaktowe, mapa i wskazówki, formularz kontaktowy, godziny otwarcia, usługi, oceny, zdjęcia, filmy i ogłoszenia od Trafił w szlak, Przewodnik turystyczny, Skarzysko-Kamienna.

Potężny wał kultowy otaczający szczyt Łysej Góry to bezsprzecznie jeden z najciekawszych zabytkowych obiektów  w górach ...
13/03/2025

Potężny wał kultowy otaczający szczyt Łysej Góry to bezsprzecznie jeden z najciekawszych zabytkowych obiektów w górach Świętokrzyskich. Widoczny Gołoborza, gdzie ma swój początek od strony południowo zachodniej biegnie elipsoidalnie przez nieregularny szczyt ku wschodowi, przecina Drogę Królewską oraz dawny trakt wjazdowy tzw. Drogę Zieloną. Tam najprawdopodobniej znajdowało się pierwotne wejście w obręb mierzącego 1,5 km nasypu. Wał składa się z dwóch niepołączonych ze sobą części – wschodniej i zachodniej. Badania wykazały, że mierzące 15 metrów szerokości rozsypisko zostało zbudowane z luźno usytuowanych mniejszych i większych kamieni kwarcytowych, gdzie rdzeń stanową duże głazy obłożone mniejszymi kamieniami. Podczas wykonanych w latach siedemdziesiątych badań stwierdzono, że budowa wschodniej części wykonana była staranniej niż zachodniej, gdzie wał najprawdopodobniej mógł zostać nieukończony. W trakcie prowadzonych trzech wykopów wewnątrz wału znaleziono, oprócz fragmentów ceramiki współczesnej i dwunastowiecznej, ceramikę wczesnośredniowieczną, na której to podstawie, z braku starszych reliktów określono pochodzenie wału na VII wiek. Jednakże mając na uwadze ogrom przedsięwzięcia jakim było wzniesienie wału, może on pochodzić z okresu celtyckiego lub późnorzymskiego (II w.). Region ten przeżywał wtedy rozkwit jako prężnie rozwijające się zagłębie hutnicze z handlowymi wpływami celtyckimi a później rzymskimi więc taki potencjał był możliwy. Brak reliktów z tego okresu w obrębie wału, przy jednoczesnym mnogim występowaniu pozostałości hutniczych w okolicy zdaje się potwierdzać tylko tą teorie. Otóż szczyt Łysej Góry, mógł być miejscem świętym, gdzie podobnie jak na Górze Dobrzeszowskiej, nie było miejsca dla profanum życia powszedniego. Zakładając, że Łysa Góra została włączona jako miejsce kultowe w kompleks osadnictwa hutniczego, można stwierdzić, że pełniła tą rolę z przerwami a w IV wieku nastąpił upadek centrum produkcyjnego i stagnacja, która nie pozostawiła po sobie żadnych reliktów aż do ponownego ożywienia w VII wieku, którego śladem są wspomniane fragmenty ceramiki. Wydawać by się mogło, że po okresie regresji w VII wieku wzniesienie tak ogromnego wału przez miejscową ludność byłaby niemożliwa i najprawdopodobniej kontynuowali oni luźno tradycję zbierania się na wzniesieniu podporządkowując ją pod współczesne sobie praktyki religijne a sam szczyt, na którym pozostawiono liczne ślady życia codziennego traktowany był już z mniejszym pietyzmem. Miejsce to było użytkowane w ten sposób do końca XI wieku, gdzie w 1102 zostaje ufundowany tutaj pierwszy kościół. Tradycja będącą pozostałością z kręgu kultury celtyckiej mówi o czczeniu trzech bóstw, posiadających później słowiańskie epitety – Śwista, Pośwista i Pogody, co znajduje swoje nieprzypadkowe odbicie w wezwaniu kościoła Św. Trójcy. Przed przemianowaniem go w XIV wieku na na Św. Krzyż.

E.Gąssowska „Uwagi o chronologii i funkcji Łysej Góry”, „Łysa Gora we wczesnym średniowieczu"

„Jest to przejaw tęsknoty średnio zamożnego szlachcica do posiadania prawdziwego zamku”. Szlachcicami tymi byli Majkowsc...
27/12/2024

„Jest to przejaw tęsknoty średnio zamożnego szlachcica do posiadania prawdziwego zamku”. Szlachcicami tymi byli Majkowscy herbu Jelita. Wznieśli oni, w pierwszej połowie szesnastego wieku renesansowy dwór, który mimo posiadania charakterystycznych otworów strzelniczych znajdujących się w ścianach wieży to wg. zacytowanej na początku historyk Wandy Pugat nie posiadał żadnej wartości obronnej. Obok najlepiej dziś widocznej wspomnianej ośmiobocznej baszty na budowlę składał się jeszcze budynek mieszkalny i dwa rozality (dobudówki), z których jeden pełnił funkcję kaplicy a drugi przejazdu bramnego prowadzącego na dziedziniec. Zamknięty w nieregularnym kształcie dwór powstał najprawdopodobniej z kamienia pochodzącego z rozbiórki poprzedniej siedziby Jetlińczyków. Castrum Surdęga, jak zwany jest w źródłach, wznosił się nad brzegiem rzeki Pilicy od XIV wieku. Rozebrany dwieście lat później był widoczny w formie niewielkiego wzgórza do 1944 roku, kiedy to Niemcy umacniając linię Pilicy zniwelowali nasyp. Widoczny jest natomiast inny kopiec, we wschodniej części wsi. To pozostałość jeszcze wcześniejszego założenia obronnego. Drewnianej baszty z przełomu trzynastego i czternastego wieku.
Tak, mała wieś Majkowice ma w swojej historii aż trzy zamki. Ten ostatni a wspomniany na wstępie funkcjonował do początku osiemnastego wieku. Należący od 1692 do rodziny Małachowskich ucierpiał w Wielkiej Wojnie Północnej w 1702 i przestał być użytkowany. Małachowscy przenieśli się do majątku w pobliskiej Bąkowej Górze a obiekt w 1828 roku stał się własnością hrabiego Ostrowskiego. Ten czynny uczestnik powstania listopadowego i inicjator detronizacji cara musiał w ramach represji oddać zamek zaborcy. W późniejszych latach skonfiskowany majątek wpierw przeszedł w ręce Potockich by ostatecznie po 1929 zostać rozparcelowany. Dzisiaj zamek to wyłaniające się z zarośli resztki murów, dwie zachowane piwnice i wieża. I chociaż doskonale widoczny przy wjeździe do wsi i prowadzi do niego polna dróżka to całość opieczętowana jest tabliczkami o zakazie wstępu. Obiekt nie jest udostępniony do zwiedzania.

Start z Łącznej koło Suchedniowa. Tutaj rozpoczyna się biegnący w kierunku Bodzentyna zielony szlak. Co prawda nie ma ża...
04/09/2024

Start z Łącznej koło Suchedniowa. Tutaj rozpoczyna się biegnący w kierunku Bodzentyna zielony szlak. Co prawda nie ma żadnej kropki ale oznaczenia pojawiają się nagle na kładce kolejowej. Początek trasy to długi prosty asfaltowy odcinek ze wsi Podzagnańszcze do kopalni kwarcytu w Zagórzu. Szlak kierując się w stronę lasu omija kopalnie. Prowadzi wzdłuż południowej strony wyrobiska serwując w ramach atrakcji tablice ostrzegawcze o robotach strzałowych. Po oddaleniu się od urwiska kopalni, może kilometr dalej rozpościera się przepiękny, porażający swym spokojem bukowy las. To zbocze Bukowej Góry i zarazem początek Świętokrzyskiego Parku. Charakterystyczny dla tego miejsca jest malowniczy ciąg skalnych bloków powstałych w okresie zlodowacenia. Największe z nich sięgają pięciu metrów wysokości. Tutaj też przecinają się dwa szlaki, wspomniany zielony i mający swój początek króciutki żółty prowadzący do Barczy. Trasa wpierw schodzi do wsi Klonów, z której to rozpościera się widok na pasma Łysogórskie i Klonowskie. Wrażenie robi widok na Radostową i Łysicę. Dalej szlak opuszcza wieś skręcając w lewo i prowadzi do lasu zboczem góry Czostek. Kolejne mijane wzniesienia to górka Wasińskiego i Barcza. Na leżący na południowo – zachodnim stoku tej drugiej góry rezerwat składają się dwa malownicze jeziorka. Zwane przez miejscowych Baryła i B*k są pozostałością po kamieniołomach. Ciekawostką jest iż w stromych skalnych brzegach znajdują się warstwy popiołów wulkanicznych. To ślad po wulkanicznych erupcjach sprzed czterystu milionów lat. Koniec żółtego szlaku a więc żółta kropka znajduje się na przystanku w pobliżu trasy E7 w okolicach Kajetanowa.

To koniec - stwierdzili obrońcy polskiej pozycji na Grodowej Górze. Do tej pory skryci za starymi wałami stawiali czynny...
28/08/2024

To koniec - stwierdzili obrońcy polskiej pozycji na Grodowej Górze. Do tej pory skryci za starymi wałami stawiali czynny opór szwedzkiemu najeźdźcy. Lecz teraz zabrakło im amunicji. Dowódca Polaków w akcie desperacji nakazał załadować armaty kaszą i wystrzelić ją w kierunku wroga. Ci widząc to zaniechali dalszego ataku. Stwierdzili, że skoro Polacy strzelają kaszą to zapewne mają pokaźne zapasy żywności i długo jeszcze będą stawiać opór na Grodowej Górze. Tak mówi legenda a na pamiątkę tej potyczki już w siedemnastym wieku stanęła tutaj, na wzniesieniu drewniana kapliczka. W 1850 roku w jej miejscu postawiono murowaną kaplice, otoczoną płaskimi półokrągłymi kamieniami. Choć ich kształt przypomina nieco nagrobne płyty to nie jest to nic innego jak pozostałość po ogrodzeniu. Dziś kaplica znajduje się niemal na cyplu, wciśnięta pomiędzy dwa kamieniołomy – współczesny, wciąż funkcjonujący i dziewiętnastowieczny, z którego to piaskowiec używany był do produkcji kamieni młyńskich i wykładania pieców hutniczych. Młodsze wyrobisko pochłonęło większą część ziemnych wałów, doskonale widocznych jeszcze w XIX wieku. Jedna z teorii mówi iż było to ziemne założenie obronne okalające wczesnośredniowieczny gród. Wskazywać może na to nazwa wzniesienia jak pobliskiej miejscowości – Tumlin Podgród. Przeprowadzone w latach osiemdziesiątych przez archeolog Eligię Gąssowską badania archeologiczne wskazały czas powstania nasypów przed dziesiątym wiekiem, chociaż ślady spalenizny znalezione w wałach, metodą c14 wyznaczyły najpóźniej rok 1193. Wewnątrz przebadanego obszaru, zamkniętego dwoma liniami wałów, wschodnim i zachodnim, nie znaleziono żadnych śladów kulturowych ani zabytków obecności człowieka. Koreluje to z odkryciami na Łyściu i Górze Dobrzeszowskiej, gdzie część kultowa wewnątrz wału była miejscem szczególnym, oddzielonym, nie dostępnym dla wszystkich i wolnym od prozaicznych czynności. To potwierdza drugą teorię - istniał tutaj ośrodek kultowy a domniemany średniowieczny gród wykorzystał starsze, istniejące już tutaj nasypy świątynne do celów obronnych. Wały miały pierwotnie 5 metrów wysokości. Być może istniała jeszcze trzecia, dodatkowa linia od strony zachodniej. Do dziś zachowały się dwumetrowe nasypy, w pobliżu kaplicy, w postaci przesmyku między wyrobiskami.
Z tego właśnie miejsca, z Góry Grodowej rozpocząłem swój spacer wzdłuż Głównego Szlaku Świętokrzyskiego. Trasa po zejściu z Góry Grodowej początkowo okazała się łaskawa, prowadząc wzdłuż zbocza Góry Wykieńskiej. Jednakże po jakimś czasie skręciła w prawo serwując dosyć strome podejście na sam szczyt wzniesienia. Kolejnym punktem, przylegającym do Wykieńskiej od strony południowej była góra zwana Kamieniem lub Piekłem, lecz jak to mówią, nie taki diabeł straszny – ów miejsce charakteryzuje się niewielkim głazem. Dalej czerwona kreska przecinając trasę Kielce – Łódź poprowadziła mnie do bardzo malowniczego miejsca, na zbocze Ciosowej Góry. Znajduje się tutaj, sięgające niemal do nieba odsłonięcie czerwonego piaskowca. Kiedyś, od czasów średniowiecza był to kolejny w Paśmie Tumlińskim kamieniołom, który po zakończeniu eksploatacji w połowie lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku stał się pomnikiem przyrody i jednym z punktów Świętokrzyskiego Szlaku Archeo-Geologicznego. Miejsce, idąc dalej za za czerwonymi oznaczeniami można podziwiać również z góry. Po wyjściu z lasu, przez cztery kilometry trasa prowadziła przez wieś Porzecze ku zboczu Baraniej Góry. Gorąco polecam to miejsce, rozpościera się stąd niesamowity widok – na Kielce, pasmo Posłowickie, zamek w Chęcinach, Łysice, Łysiec...widać niemalże całe Góry Świętokrzyskie. Na Baraniej Górze żadnego beczącego stada nie spotkałem, była natomiast czarna kropka, początek krótkiego szlaku wiodącego do Oblęgorka. Kolejnym na trasie wyniesieniem, była Góra Siniewska, najwyższe wzgórze pasma Oblęgorskiego. Niektórzy dopatrywali się tutaj eliptycznych , podobnych do tych na Łyścu i Dobrzeszowskiej kultowych założeń. Nie jest to jednak potwierdzone żadnymi badaniami. Jest tutaj jednak, już wśród zabudowań ludzkich, współczesny, bardzo dobrze wyposażony punkt widokowy. Niestety widok stąd nie jest aż tak spektakularny jak ze wspomnianej wcześniej Baraniej Góry ;) Podążyłem dalej, ku Perzowej Górze. To chyba było drugie, mając w pamięci Górę Grodową najbardziej malownicze miejsce mojej wycieczki.
Według podań, już od czasów pogańskich, skrywała się w tym miejscu ludność, chroniąc się przed morowym powietrzem. Z czasem, najprawdopodobniej, w XVIII wieku powstała tutaj kaplica i zgodnie z wcześniejszą tradycją tego miejsca poświęcona ona została św. Rozalii, obrończyni przed zarazą. Władze kościelne przez długi czas nie były przychylne temu miejscu. W 1820 biskup sandomierski Adam Burzyński nakazał zamknąć to miejsce widząc w pielgrzymkach do leśnej kaplicy powrót do pogańskich praktyk. Wskutek czego władze carskie nakazały zlikwidowanie jej dziedzicowi pobliskiej Wólki Kluckiej Eustachemu Kołłątajowi (szerzej o tym panu w poście: https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=pfbid0otRNUGu5ovVkYtrYjQJQLHG8qELiqVsoCXiHbtbHwhdg3gkVxKpmCYHcdbgFEnM5l&id=100064327710486&locale=pl_PL). Ten zamiast oczyścić jaskinie, w 1861 odrestaurował kaplice. Pielgrzymów przybywało. Wpływ na to miała m.in. epidemia cholery w 1862 roku. Niedługo później, po wybuchu powstania styczniowego kwaterował tutaj oddział Langiewicza. Gdy na początku lat siedemdziesiątych XIX kult Rozalii na Perzowej górze został zatwierdzony przez Kościół kaplica stała się obiektem sporu pomiędzy proboszczem ze Strawczyna a proboszczem z Grzymałkowa. Obydwaj chcieli mieć kaplicę w swojej parafii. W 1899 roku na Perzowej Górze wybuchł pożar. Kaplica ocalała i została poddana renowacji. Kolejne prace konserwatorskie miały miejsce w okresie międzywojennym. Na skale ustawiono żeliwny krzyż, zabetonowane uszkodzone fragmenty ścian i odnowiono XIX obraz, niestety nie ten, który obecnie możemy zobaczyć. Obecny pochodzi z drugiej połowy XX wieku.
I tak mijając ów skalną kaplicę podążyłem ku niewielkiej Górze Kużnickiej z malowniczymi głazami na szczycie a dalej do Kuźniak ku końcowej czerwonej kropce Głównego Szlaku Świętokrzyskiego.
Relacje z z drugiego końca szlaku mogą Państwo znaleźć pod linkiem: https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=pfbid0yNwjQLUsV45YvtcpqLSb24pqVdLdQRrQafg7K7maHZnwxobGzb1unN6iaYyghwFUl&id=100064327710486

Ruiny kalwińskiego zboru w Łapczynej Woli. Niewiele o nich wiadomo. Budynek powstał najprawdopodobniej przed 1629 rokiem...
20/08/2024

Ruiny kalwińskiego zboru w Łapczynej Woli. Niewiele o nich wiadomo. Budynek powstał najprawdopodobniej przed 1629 rokiem z fundacji Stanisława Bobrownickiego lub jego syna Zbigniewa. Bobrowniccy byli właścicielami miejscowych dóbr od XVI wieku i zagorzałymi wyznawcami religii kalwińskiej. Domniema się, iż najpierw powstała wieża a później dobudowano doń niewielką sale, prezbiterium na planie krzyża. Wskazywać na to może różnica w grubości murów obu części oraz wschodnie okno wieży ,które wyglądać mogło wprost na część strychowej dobudówki. Pomieszczenia najprawdopodobniej posiadały sklepienia łukowe, gdyż takie zachowały się w niedostępnych obecnie kryptach. Wejście do zboru mieściło się na zachodniej ścianie wieży. Zbór nie funkcjonował długo, co prawa jeszcze w 1730 roku posiadał ministra, jednakże, wg. zapisków z epoki, ten nie mieszkał w pobliżu, nie odprawiał nabożeństw a sam budynek wymagał remontu. W 1754 świątynia już była opuszczona. Zaczęła popadać w ruinę mimo iż kalwińska parafia istniała tutaj do 1822 roku. Ostatnie kalwińskie rodziny mieszkały w Łapczynej Woli do 1945 roku.

Chłodny kwietniowy poranek. Z lasu wynurza się oddział powstańców. Prowadzony przez pułkownika Czachowskiego zmierza ku ...
20/06/2024

Chłodny kwietniowy poranek. Z lasu wynurza się oddział powstańców. Prowadzony przez pułkownika Czachowskiego zmierza ku Wólce Kłuckiej. U miejscowego dziedzica spodziewa się znaleźć oparcie i wypocząć po niedawno stoczonej zwycięskiej potyczce pod Stefankowem. Niestety właściciel tutejszych dóbr, Eustachy Kołłątaj, niechętny jest czynom zbrojnym i na wieść o zbliżających się oddziale chowa całą żywność w niewielkiej piwnicy a wejście doń przykrywa słomą. Gdy pułkownik puka do drzwi, Eustachy tłumaczy, że nie ma żywności, że nie jest w stanie pomóc i nakarmić powstańczej drużyny.
- Pan winieneś zawisnąć wraz z tymi zdrajcami! - padło pewnie niedługo potem, gdyż ludziom Czachowskiego udało się znaleźć wypełniony wiktuałami niewielki loszek. Kołłątaj miał jednak szczęście, nie dołączył do prowadzonych z oddziałem grupy zdrajców i nie skończył wraz z nimi , dzień później, w zagajniku nieopodal Samsonowa. Gniewu pułkownika jednak nie uniknął. Znany z porywczości dowódca osobiście wymierzył mu karę dotkliwej chłosty. Zaraz potem powstańcy zwołali mieszkańców okolicznych wsi i korzystając ze znalezionych w piwnicy dóbr urządzili huczną biesiadę. Wieczorem oddział opuścił pałacyk Kołłątaja i udał się w kierunku Mniowa.
Wydarzenie to znane jest w tradycji jako „Eustachowe baty” bądź „Eustachowa uczta” i jest pełne nieścisłości. W podaniach o tym wydarzeniu wspomniany jest straszy pan Eustachy Kołłątaj. Nie wiadomo natomiast o którego chodzi, czy o syna, który w owym czasie był w sile wieku czy o starszego Eustachego Mateusza Kołłajataja, który zmarł w 1836 roku i nie mógł brać udziału we wspomnianych wydarzeniach.
Eustachy Kołłataj senior nabył dobra w Wólce Kłuckiej w 1830 roku. Wcześniej ziemia ta i osiemnastowieczny, nieistniejący już drewniany dworek należały do stryja Eustachego – sławnego Hugona Kołłataja. Pierwotnie to on zamierzał wznieść tutaj pałac i nawet zamówił projekt u włoskich projektantów. Niestety koleje losu nie pozwoliły zrealizować Hugonowi tego przedsięwzięcia, wpierw został aresztowany przez Rosjan, potem długo walczył z chorobą na którą zmarł w 1812 roku. Pałac natomiast, zwany przez niektórych ze względu na niewielką kubaturę dworkiem, wzniósł w latach 1833-1836 wspomniany bratanek Eustachy. Murowany budynek ,otoczony półtora hektarowym ogrodem stanął na planie prostokąta. Posiadał osiemnaście pomieszczeń, w tym kaplice, a główne wejście zdobił robiący wrażenie, neoklasycystyczny portyk z rzędem jońskich kolumn. Obok pałacu znajdowały się powstałe w dziewiętnastym wieku zabudowania gospodarcze.
Do Kołłatajowskich dóbr, od lat czterdziestych XIX w. należał również pobliski zakład hutniczy w Kuźniakach, którego historia sięga roku 1782 roku. Pierwotnie znajdował się tutaj piec oraz kuźnica wodna. Za czasów Kołłatajów ten najmniejszy w regionie zakład metalurgiczny rozbudowano, w 1844. Powstały trzy fryszerki. Późniejsze modernizacje, w tym nowy wielki piec z 1870 roku to już inicjatywa kolejnego właściciela, żydowskiego przedsiębiorcy Szlamy Ornera. Ostanie lata funkcjonowania pieca to końcówka XIX wieku. Zakład należał wtedy do spółki Kamiński-Grossman Wtedy wielki piec otrzymał imię Jadwiga. Do zakończenia produkcji, w 1897 przyczyniło się, jak w przypadku większości zakładów metalurgicznych w regionie, wyczerpanie złóż rudy.

Majątek w Wólce Kłuckiej był w rękach Kołłątajów do lat siedemdziesiątych, do śmierci Jana, młodszego syna Eustachego Mateusza. W sąsiedniej wsi Grzymałków znajdują się grobowce rodziny Kołłatajów. Z trudnych już do odczytania tablic można wywnioskować, iż leży tutaj Eustachy Mateusz Kołłataj, wraz z żoną Barbarą : „Zwłokom Czcigodnego Męża Eustachego de Stumberg Kołłontaja, Dziedzica tej ziemi, (..)zmarłego dnia i miesiąca tegoż r. 1836”.
W późniejszych latach, pałac w Wólce Kłuckiej był własnością rodzin Lipskich i Kinieków. W 1894 ze względu na zły stan majątku dokonano jego przymusowej licytacji. W 1918 pałac kupił zmarły wkrótce ks. Innocenty Nowakowski. Majątek przeszedł w ręce jego spadkobierców Franciszka, Eugeniusza, Eugenii i Marii Nowakowskich oraz Wincentego Balasińskiego i uległ rozdrobnieniu. W 1938 roku zdewastowany pałac kupił, za wygraną na loterii, urzędnik kolejowy Stefan Dąbrowski. Rodzina Dąbrowskich wyremontowała obiekt i wprowadziła się doń latem 1939 roku. Niestety sielanka nie trwała zbyt długo. Wybuchła wojna, Dąbrowscy starali się przetrwać, produkując mydło, hodując króliki, uprawiając warzywa i handlując. Z pamiętnika Joanny – żony Stefana Dąbrowskiego dowiadujemy się, że pałac odwiedzali na przemian wojska niemieckie, partyzanci a także bandy rabusiów. Napadów ponoć było aż 27. Wszyscy, jak pisze w pamiętniku Dąbrowska : „spodziewali się zastać w pałacu dostatek i wyżerkę – a zastawali okropną biedę. Ale i tak coś zawsze zabrali – czego nie udało się schować…” W tych niekiedy nacechowanych poetyzmem wspomnieniach Joanny można również znaleźć historię sztandaru dla chłopców z lasu. Kiedy na świeżo zafarbowanym czerwonym obrusie haftowała białego orła do pałacu zawitał odział żandarmerii. Dąbrowska rzuciła niegotowy sztandar w siano. Szczęśliwie dowódca oddziału stanął w tym miejscu i nakazał podwładnym przeszukanie. Sztandar ocalał, został przekazany chłopcom z lasu.
Ostatnią mieszkanką pałacu w Wólce Kłuckiej była córka Joanny i Stefana Dąbrowskich. W 1993 w pałacu wybuchł pożar, który strawił dach strop. Ocalałe wraz kolumnadą mury znajdują się na terenie prywatnym i nie są udostępnione do zwiedzania. Obecnymi właścicielami są krewni Dąbrowskich.


cytat z pamiętników Dąbrowkiej pochodzi ze strony strawczynodnowa.pl

Opowieść o historii Samsonowa i jego hutniczej tradycji można rozpocząć od roku 1562, kiedy  biskup krakowski Filip Padn...
09/04/2024

Opowieść o historii Samsonowa i jego hutniczej tradycji można rozpocząć od roku 1562, kiedy biskup krakowski Filip Padniewski zezwala Michałowi Niedźwiedziowi na wzniesienie kuźnicy. Zakład, staje pobliżu rzeki Bobrzy, między Zagnańskiem a Kołomanią, nieopodal miejsca, gdzie już dwieście lat wcześniej stał prosty dymarkowy piec hutniczy. W 1594 kuźnica przechodzi w ręce królewskiego łowczego Łukasza Samsona, by w 1598 roku przemienić się w nowoczesny , tzw. bergamowski piec, który jest jednym z trzech (Cedzyna, Wyrowce) nowo powstałych pieców w Górach Świętokrzyskich. Konstruktorem tych pierwszych w Polsce wytapiających płynną surówkę, zakładów był Hieronim Caccio, sprowadzony przez Zygmunta II Wazę z Bergamo. Samsonowski klucz Cacciów, obejmujący wiele tworzących infrastrukturę wsi miał zaspokoić coraz większe zapotrzebowanie na stal w dobie rozwoju tak gospodarczego jak i rozwoju sztuki wojennej. Nastawiony był głównie na produkcję strzelb, pałaszy, pancerzy stalowych i innego oręża. W 1633 roku prawa do huty przechodzą na jej trzech administratorów - Bernarda Servalli, Piotra Gianotti i Jana Gibboni, który dziesięć lat później staje się jej jedynym właścicielem. Wtedy też piec w Samsonowie zostaje przebudowany i zmodernizowany. Odlewane są tutaj między innymi działa, co wg najstarszej polskiej gazety w 1661 roku miał okazje obserwować król Jan Kazimierz. Huta zaopatrywała wojsko między innymi podczas potopu szwedzkiego. Niestety czy to na skutek zapaści gospodarczej po wojnie ze szwedami czy innych konfliktów na przełomie XVII i XVIII wieku zakład popadł w ruinę. W 1709 roku przeszedł na własność biskupów krakowskich, by z kolei po odbudowie przez biskupa Sołtyka stać się w 1789 roku własnością skarbu Państwa. Niestety działający przed dwieście lat piec był już mocno wyeksploatowany a wyłonione z wojennych zawieruch królestwo Kongresowe potrzebowało prężnie rozwijającego się przemysłu. Tak powstał plan stworzenia nowego zakładu w ramach rodzącego się Okręgu Przemysłowego. I znowu, tak jak poprzednio w XVII wieku, ze względu na sąsiedztwo rzeki Bobrzy, występowania rud a także centralnego położenia w kraju Samsonów miał swoje pięć minut. W 1818 roku kamień węgielny pod budowę nowej huty położył sam namiestnik królestwa – Józef Zajączek i po nim to piec otrzymał imię. W skład nowo powstałego kompleksu, uruchomionego w 1823 roku wchodziła odlewnia, wielki piec, modelarnia i suszarnia. Wybudowano również budynki gospodarcze i mieszkalne. W 1829 zakład przeszedł pierwszą modernizacje. Doprowadzaną z rzeki Bobrzy kanałem wodę ,której to siła napędzała urządzenia zastapiła maszyna parowa. Kolejna przebudowa o czym informują nas żeliwne tabliczki na ścianach miała miejsce w 1835 roku. Przebudowano piec i wieżę gichtociągową. Mimo iż zakład produkował broń dla powstańców listopadowych i przetrwał dwa pożary, w 1843 i w 1848 to kres położyło mu podpalenie przez Rosjan w 1866 roku. Miała być to zemsta za zaangażowanie i produkcje broni dla uczestników Powstania Styczniowego. Po tym wydarzeniu zakłąd przestał działać i zaczął popadać w ruinę. Odbudowa obiektu nie była już opłacalna, złoża rudy były na granicy wyczerpania, dodatkowo na znaczeniu zyskiwało Zagłębie Dąbrowskie, gdzie piece opalane były, nie węglem drzewnym a kamiennym. To nowe rozwiązanie położyło nie tylko kres hucie Józef ale całemu zagłębiu świętokrzyskiemu. Samsonowski obiekt ucierpiał również w czasie pierwszej wojny światowej , kiedy to część budynków huty zostało wysadzone przez wojska austriackie. I w takim oto stanie, po zabezpieczeniu ruin w latach osiemdziesiątych możemy oglądać go dzisiaj. Pozostał wielki piec, wieża gichtciągowa, ruiny odlewni, modelarni oraz kanał wodny. Ciekawostką jest również znajdujący się nieopodal ruin modrzewiowy budynek, rówieśnik staszicowskich zakładów. To dom zawiadowcy fryszerek, w tym między innymi Piotra Ferta, potomka sprowadzonych tutaj angielskich metalurgów. Po upadku zakładów budynek spełniał rolę szkoły elementarnej. Jest to jedyny ocalały w całości budynek po zakładach w Samsonowie.
Jesienią 2023 roku gmina Zagnańsk zawarła umowę na wykonanie prac konserwacyjnych zabytku.
W planach jest powstanie ścieżki edukacyjnej, makiety całego obiektu, parkingu oraz oświetlenia ruin.

Polecam artykuł.
30/03/2024

Polecam artykuł.

Odbudować czy zostawić resztki murów? 🤔

Nic nie rozbudza narodowych fantazji tak mocno jak zamki 🏰 Bez niektórych odbudowanych budowli nie wyobrażamy już sobie polskiego krajobrazu 🏞 Inne nadal wzbudzają sporo kontrowersji.

🔹 Przed czym ostrzegał w XIX wieku ostrzegał prekursor ochrony zabytków, francuski historyk sztuki Adolphe Napoléon Didron?
🔹 Gdzie po raz pierwszy sformułowano już w latach 80. XIX wieku propozycję Karty konserwatorskiej?
🔹 Gdzie tuż obok historycznych murów obronnych zbudowano… prywatne lądowisko?

Na portalu Spotkania z Zabytkami Agata Jankowska opowiada o różnych aspektach odbudowy zamków 👉 bit.ly/awantura-o-basztę

Grot Słupecki był niezłym zbirem. Znany ze swojej awanturniczej natury, zamożny ziemianin wszedł zatarg z kasztelanem Ja...
27/03/2024

Grot Słupecki był niezłym zbirem. Znany ze swojej awanturniczej natury, zamożny ziemianin wszedł zatarg z kasztelanem Janem Ossolińskim, gdzie kością niezgody miał być przebieg granicy między wsią Słupcza a Dwikozami. Ossoliński zginął z ręki Grota w trakcie sejmu w Sandomierzu. Taki czyn - zabicie tak ważnej osoby nie mogło ujść płazem, więc awanturnik schronił się w zamku w Konarach. Obwarował się w tej rodzinnej posiadłości i uczynił zeń, za namową swojego kompana Rogalińskiego, bazę wypadową do łupieżczych wypraw na okoliczne dwory i kupieckie karawany. Po jakimś czasie wieści o tym przestępczym procederze dotarły na królewski dwór. Rozsierdzony występkami Grota król Jagiełło wysłał wojsko do Konar z rozkazem ‘wycięcia w pień” zbójów i zrównania twierdzy z ziemią. Tak też się stało. Po długim oblężeniu zamek zdobyto, załogę wymordowano a sam Grot Słupecki zginął w trakcie obrony zamku. Ów zbój, widząc iż nie ma już dla niego ratunku rzucił się z wieży, lub spadł z niej podczas próby ucieczki. Część pochodzących ze zbójnickiego procederu, znalezionych w zamku skarbów zasiliła królewski skarbiec a cześć zaginęła w niejasnych okolicznościach. Taką mniej więcej historię przedstawia nam Długosz. Historycy powątpiewają jednak w prawdziwość owej relacji. Ponoć Grot Słupecki nie zginął a został skazany na banicję i wyjechał na Morawy lub na Węgry zabierając swój majątek. Sam zamek w Konarach nigdy nie został zburzony a jeżeli już, to odbudowany, gdyż obiekt był użytkowany jeszcze w późniejszych latach. Wzniesiony najprawdopodobniej w połowie XIV wieku przez Sięgniewa – ojca wspomnianego awanturnika, przechodzi w 1525 w ręce sędziego Sandomierskiego Piotra Kochanowskiego (ojca poety Jana). Sprzedającym owe dobra był Stanisław Słupecki, zapewne jakiś potomek Grota. Po śmierci Kochanowskiego w 1547 majątek dziedziczy jeden z jego synów – Kasper. O dalszych losach zamku nad Koprzywianką źródła milczą. Wiadomo jedynie, że obiekt przechodził na własność rodzin Sołtyków, Krasińskich, Gawrońskich stopniowo niszczejąc. Ostatni gospodarz Konar - Zdzisław Reklewski mieszkał już w drewnianym dworze z osiemnastego wieku. Ostatecznie dwór i pozostałości zamku zniszczyły w 1915 roku rosyjskie armaty ostrzeliwując przez ponad miesiąc pozycje I Brygady Legionów Polskich. W okresie międzywojennym, historia zatoczyła koło, w pozostałych po zamku piwnicach kryli się przestępcy. Po zdemaskowaniu meliny przez policje lochy zostały zasypane.
Chociaż w obecnej chwili widoczne są świeże wykopy i odsłonięty fragment muru to brak informacji o pracach archeologicznych oprócz tych amatorskich z lat 20 XX wieku, w których to odsłonięto wyżej wspomniane piwnice. Znaleziono również fragmenty naczyń ceramicznych i kafli. Zamek wzniesiono najprawdopodobniej na planie prostokąta i być może posiadał wieże. Z pewnością był wzniesiony w stylu gotyckim na co wskazują sklepienia odkrytych piwnic. Jeszcze na początku XX wieku widoczny był narożny fragment muru. Dziś oprócz odkopanej ściany, możemy ujrzeć wynurzające się z zarośli fragmenty wałów i łuk sklepienia prowadzący do zasypanych podziemi zwany wrotami piekieł.

Adres

Skarzysko-Kamienna

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Trafił w szlak umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Udostępnij