05/08/2025
𝟰 𝘀𝗶𝗲𝗿𝗽𝗻𝗶𝗮
„Rozpoczął się dzień czwarty. Po śniadaniu znów próbowaliśmy przedostać się przez Aleje Jerozolimskie. Trwały tu ciężkie walki - Niemcy usiłowali zyskać kontrolę nad Alejami, by umożliwić przejazd swoim pojazdom wojskowym. Nie było szans, abyśmy zdołali przebić się do naszego punktu zbornego. Po powrocie zastaliśmy na podwórku dwóch polskich żołnierzy. Chcieli wiedzieć, czy w naszym budynku jest miejsce, z którego widać skrzyżowanie Alej Jerozolimskich i Nowego Światu. Natychmiast poinformowałem ich, że skrzyżowanie jest dobrze widoczne ze strychu. Nasz budynek ma wysokość czterech pięter, a więc jest o jedno piętro wyższy od sąsiednich; w dodatku ulica zakręca, dzięki czemu całe skrzyżowanie jest widoczne doskonale.
– Pokaż mi, jak się tam dostać - powiedział jeden, wyposażony w mauzera, wyglądający na dowódcę.
Zabrałem ich do dozorcy i powiedziałem, żeby wzięli od niego klucze na strych, dłuto kamieniarskie i młotek. Pospieszyliśmy na górę schodami kuchennymi; kilka minut później zjawił się dozorca i wręczył nam narzędzia i odszedł.
Pustą przestrzeń rozświetlały nieliczne świetliki. Na końcu strychu, przy ścianie prostopadłej do ulicy, wydłubaliśmy cztery niewielkie otwory na wysokości oka. Dzięki temu mieliśmy świetny widok na skrzyżowanie, znajdujące się w odległości około dwustu pięćdziesięciu metrów. Dowódca powiększył swój otwór na tyle, by zmieścić w nim karabin. Przedstawiliśmy się jako harcerze, od roku należący do Szarych Szeregów. Dowódca powiedział nam, że możemy go nazywać „Tadkiem" (wszyscy powstańcy używali pseudonimów) i że jest z batalionu „Nałęcz". Przyglądaliśmy się skrzyżowaniu przez co najmniej piętnaście minut, w trakcie których nic się nie wydarzyło. Od czasu do czasu z banku BGK otwierano ogień wzdłuż naszej ulicy. Potem ze wschodu, od strony mostu Poniatowskiego, nadjechał niemiecki samochód sztabowy. „Tadek" strzelił, ale samochód jechał dalej, aż znalazł się poza zasięgiem naszego wzroku. Po niedługim czasie pojawił się motocykl z przyczepą, zmierzający w tym samym kierunku. „Tadek" strzelił ponownie, ale znów bezskutecznie. W ciągu kolejnych trzydziestu minut nic się nie działo, aż wreszcie usłyszeliśmy turkot czołgu, dobiegający z tej samej strony. Po chwili zobaczyliśmy sunący powoli czołg panzer IV. Podjechał na środek skrzyżowania, obrócił się w prawo, w naszą stronę, po czym zatrzymał się tuż przed naszą ulicą. Byłem ogromnie podekscytowany; czekałem w napięciu, co będzie dalej. Minęło dobre dziesięć minut. Żadnego ruchu. Nagle właz wieżyczki otworzył się i ukazała się głowa Niemca w czarnej czapce. Po chwili podciągnął się dość wysoko, żeby podnieść do góry lornetkę. Gdy przykładał ją do oczu, usłyszałem z boku strzał, z tej strony, gdzie stał Tadek. Zobaczyłem, jak Niemiec osuwa się na wieżyczkę, lornetka wciąż zwisała z jego szyi. Na moment wszystko zamarło. Ciało Niemca zostało wciągnięte do środka przez właz. Lufa czołgu podniosła się, rozbłysła, zagrzechotały spadające cegły; jednocześnie rozległ się huk wystrzału. Tuż obok mnie w murze ziała dziura o średnicy metra.
- Uciekamy, uciekamy! - krzyknął „Tadek".
Kiedy zbiegaliśmy po schodach, czołg wystrzelił ponownie, usłyszeliśmy trzeszczenie ściany za naszymi plecami. Na szczęście ściana była dosyć cienka i żaden z pocisków nie eksplodował na strychu - oba przeleciały na wylot. Niemcy używali najwyraźniej amunicji przeciwczołgowej. Tak oto Andrzej i ja przeżyliśmy nasz chrzest ogniowy. Gdy znaleźliśmy się znów na dziedzińcu, powiedziałem „Tadkowi", że chcemy dołączyć do jego oddziału i poprosiłem, żeby zabrał nas do swoich. Zgodził się, ruszyliśmy więc do Chmielnej, potem przez podwórko do kina Colosseum, a raczej ruin, które z niego pozostały. Kino zbombardowano w 1939 roku - zamieniło się w opustoszały dziedziniec, otoczony wysokimi, kamiennymi ścianami innych wypalonych do cna budynków z resztkami stalowych konstrukcji dachowych. Na dziedzińcu znajdowało się około czterdziestu żołnierzy, jedni stali, inni siedzieli na ziemi. Większość miała po dwadzieścia parę lat, niektórzy wyglądali na nastolatków, było też kilku w średnim wieku. Znajdowało się tam również kilka młodych kobiet z torbami sanitarnymi. Wszyscy mieli biało-czerwone opaski i nosili najróżniejsze mundury i hełmy z polskimi orzełkami lub wymalowanymi na nich barwami narodowymi. Zdziwiło mnie, jak dobrze są uzbrojeni (…)”.
_________________________
📖 Bohdan Hryniewicz „Chłopięca wojna. Pamiętnik z Powstania Warszawskiego”, Bellona, 2018.
📷 Powstańcy na schodach w pałacu Staszica, fot. Sylwester „Kris" Braun, sierpień 1944, zbiory Muzeum Warszawy